Sezon w pełni, a co za tym idzie, nasz kalendarz imprez pęka w szwach. Jeśli jednak jest w nim jedna pozycja, która pozwala na połączenie pracy z pasją i odpoczynkiem w dosłownym znaczeniu tych słów, to jest to właśnie Praustbande Chill Event.
Jedno jest pewne: dobrych imprez w Polsce nie brakuje. Jedne wyróżniają się lokalizacją, inne zaproszonymi projektami, a jeszcze inne obstają przy niezliczonych atrakcjach. Nie zważając na gust i potrzeby uczestników, w ciągu trwania sezonu każdy znajdzie dla siebie przynajmniej kilka propozycji, których nie będzie chciał odpuścić. Jako stali obserwatorzy polskiej (i nie tylko) sceny od ponad 10 lat możemy stwierdzić, że w naszym kraju scena zlotowa jest bardzo, bardzo silna. I bynajmniej nie przeszkadza to Organizatorom nowych wydarzeń w osiąganiu sukcesów i skutecznego przebijania się w tłumie. Wygląda więc na to, że ‘rynek’ wciąż nie jest jeszcze w pełni nasycony.
Przez ponad dekadę widzieliśmy wiele, i pewnie jest to niezły materiał na książkę, jednak rzadko zdarzało się, byśmy z tak wielką tęsknotą czekali na kolejną edycję, jak w przypadku Praustbande. Dlaczego? Obiektywnie patrząc sami chyba nie do końca wiemy, ale obstawiłbym, że składowych jest co najmniej kilka i to one w połączeniu tworzą niepowtarzalną aurę tej imprezy. Już spieszę z wyjaśnieniem.
Droga do sukcesu, składnik pierwszy: ekipa. Praustbande to grupa, która na swojej robocie zna się jak mało kto. To grupa przyjaciół, która w nieformalny sposób uczestniczyła w życiu polskiej sceny tuningowej od bardzo dawna. W przeciwieństwie do wielu podobnych grup, zapewne za sprawą prawdziwej bijącej z jej członków pasji i poczucia wspólnoty, ta z czasem nie rozpadła się, a wręcz przeciwnie. Dziś Praustbande nie kojarzy się już tylko z projektami i klasycznymi samochodami (w znacznej mierze ze znaczkiem VW), a także, a może przede wszystkim, z marką odzieżową (skądinąd świetną) oraz właśnie ze swoim autorskim eventem, który w tym roku odbył się już po raz trzeci w ogóle i po raz drugi dla nas. Jak wspomniałem wcześniej, na tę pozycję w kalendarzu czekaliśmy od ubiegłego roku z wyjątkowym utęsknieniem.
Droga do sukcesu, składnik drugi: miejsce. Hotel Spichrz w Borczu sprawdza się w roli scenerii zlotowej perfekcyjnie. Otoczenie zieleni, wody (małe oczko to jednak mimo wszystko woda), a także klimatycznych ceglanych budynków zawsze daje świetne samopoczucie. Dodatkowym atutem jest znajdująca się na terenie obiektu restauracja i bliskość sklepu, co dla wielu ma duże znaczenie. Plusem jest też bliskość Trójmiasta, no i fakt że jesteśmy na Kaszubach, co pozwala na miłe spędzenie czasu również poza terenem imprezy. Idealne, by połączyć wyjazd z wakacyjnym wypoczynkiem.
Droga do sukcesu, składnik trzeci: samochody. Tu Praustbande Chill Event ma wiele do powiedzenia, bo choć impreza skalkulowana jest na kameralną (100-120 aut), to ich poziom i różnorodność pozwalają zadowolić nawet największych malkontentów. Oprócz typowo tuningowych projektów spotkać tu można wspaniałe klasyki, a także wozy łączące w sobie oba światy. W tym roku szczególną uwagę zwracała obecność marki Porsche, która stanowiła około 10% całej floty- to wynik, który sprawia, że jeszcze częściej szukamy ogłoszeń z samochodami tej marki. O pozostałych autach niech same za siebie powiedzą zdjęcia.
Droga do sukcesu, składnik czwarty: klimat. Tego nie da się podrobić, nie da się kupić, ani wykreować. To po prostu musi tworzyć się samo z siebie, i dokładnie tak jest w tym przypadku. Mikstura odpowiedniego miejsca, uczestników i chwili tworzy na Chill Event niepowtarzalną aurę. Szczerze mówiąc, ten event kojarzy mi się najbardziej z wczesnymi edycjami VAG Eventu, a to dla wtajemniczonych z pewnością będzie najlepszą reklamą. Stojąc pod sceną ma się z kolei skojarzenie z kultowym brytyjskim Edition38, tyle że dla aut różnych marek. Mówiąc krótko, Praustbande naprawdę ma w sobie to coś i w tym momencie stanowi jedną z najoryginalniejszych imprez tego typu w kraju.
Co może wydać się niektórym nietypowe, trudno pisze się o imprezach, które uznaję za idealne w każdym calu. Zwłaszcza, jeśli nie chcę, by artykuł wyglądał na laurkę, a w tym wypadku chyba trochę tak jest. Ale Praustbande Chill Event naprawdę nie dał żadnego powodu, by móc się do czegoś przyczepić. To prawdziwe połączenie zajawki, przyjaźni, znajomości sceny i świetnego gustu, a więc czego chcieć więcej? Jeśli już miałbym znaleźć wadę w całej tej beczce miodu, to będzie to fakt, że na kolejną odsłonę trzeba czekać okrągły rok… no dobra, to nawet nie jest śmieszne, za to jeśli Ty masz ochotę na świetną zabawę i dużo śmiechu, koniecznie odwiedź Borcz przy najbliższej okazji.